czwartek, 19 kwietnia 2012

Porażka torebkowa i .......

Podejście trzecie, albo czwarte....chyba nie odpuszczę...miałyby mnie pokonać półokrągłe bigle? NEVER ale tymczasowo odpuszczam...nie chce się przyznać do błędu? przyznaje się:
- za gruba tkanina,
- projekt dostosowany do prostych bigli,
- i coś tam, coś tam.

Brak opisu. Bigle po bokach czekają na żeniaczkę...jeszcze....
Z radosnych nowin mam taką:
Podszeweczki:]:]  
M. in. czerwona podszeweczka, która potrzebna mi jak nie wiem co do żakietu. To moje rozwiązanie- zamówienie raz na dłuuuuugi czas, ale za to z jaką oszczędnością....każdy kolor po ok 2 mb u mnie w stacjonarnym sklepie po 6-8 zł a ja wyrwałam za 1,5 zł :] aha i w sklepie stacjonarnym nie mięli czerwieni, turkusu jednobarwnego tylko jakiś mieniący. 
To teraz wypatruje nici na zapas...ale zakup za jakiś czas tylko karteczka, notowanie i polowanie:]

Pozdrawiam:]

16 komentarzy:

  1. Rzeczywiście bigle potrafią być wredne, a zakup przez internet na zapas też stosuję więc mogę powiedzieć, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej, że ceny nawet z przesyłką potrafią być dużooo niższe.

      Usuń
  2. Dobrze, że takie małe "niepowodzenia" można sobie zrekompensować takimi zakupami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, od razu można zająć się czymś innym a nie płąkać nad rozlanym mlekiem...

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że jakoś się da torebkę uratować, dokończyć. Bo prześliczna jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, bo to ostatni kawałeczek tej tkaniny był, a strasznie ją polubiłam:]

      Usuń
  4. Porażka? Nie sądzę :) Zapraszam do siebie http://zapalov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to wyjdzie za jakiś czas. Dziękuję za zaproszenie:]

      Usuń
  5. Chwilę odsapnij i może wówczas do niej powróć, już z nowymi pomysłami na rozwiązanie problemu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tak kilkakrotnie brałam głebszy oddech od niej i coś tam ciut ciut zawsze do przodu, więc i tym razem dam jej jakiś czas odpocząć:]

      Usuń
  6. zawsze miałam żal do mamy, że nie lubi szyć i nie mieliśmy w domu maszyny do szycia... uwielbiam Twój blog i od tej chwili zostaję jego bacznym obserwatorem ;) pozdrawiam i zapraszam na longbreak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama chyba miała już za dużo szycia w życiu... odkąd pamiętam w domu była maszyna, ale o dziwo byłam chyba za długo z nią na dystans ( z maszyną), ale o tym będzie post bliżej Dnia Mamy. Już zaglądnęłam do Ciebie:}

      Usuń
  7. Moniko - nie wpadłam w "spam" kurcze byłam pewna, że się dopisałam - to jest "alcantara"? ta sama z której wyszyłaś zielone retro-cudo?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, to jest "ambasador" tak mi pani w sklepie powiedziała bo leżał w resztkach, chyba rodzaj flauszu, ale w dotyku bardziej przypomina taki delikatny polar. Tamto zielone to od Kory to był naturalny flausz, bo jak delikatnie go nadpaliłam to zapach był jakbym włosy spaliła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, a na zdjęciach jak alcantara... no to jak flauszowe - to grubaśne... Bo wiesz, że teraz do wszystkiego wciskają te poliestry, to one się tak spalają, już czystych materiałów bez domieszek coraz mniej :)

      Usuń
  9. szkoda, że są problemy, bo torebka jest przepiękna <3
    A pomysł z zapasem podszewek bardzo dobry tylko trzeba przewidzieć jakie będą potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo i każdą poświęconą sekundę