Podczas zaczynającej się ponurej jesieni i nawału pracy...w pracy popołudniami mam siły rozłożyć i złożyć wykrój bez rezultatów i tak myślałam co ja Wam tutaj pokaże? ratunkiem okazało się ptasie mleczko i czekolada z orzechami laskowymi od Mojego Mężczyzny...na sam widok tych słodkości zapaliła mi się żarówka - przecież mam już w szafie coś co nadaje się do pokazania. Sukienka przetestowana na weselach. Uszyta po przejściu kilkudziesięciu sklepów w poszukiwaniu niebieskiej sukienki bez rezultatów...przewertowałam burdy i znalazłam wcześniej zaplanowaną na "skok na głęboką wodę".
Wykrój: Burda 11/2007; model 127.
Zmiany: na wierzchnią warstwę satyny zastosowałam koronkę z innej zdobytej w SH:)
Dlaczego nazwałam to skok na głęboką wodę?, ponieważ największą moją zmorą (przynajmniej 2 lata temu) było wszywanie ekspresu. Do dziś nie idzie mi to zgrabnie, ale w tym modelu wyręczyła mnie w tym Mama. Dzięki Jej za to. Nadal unikam ekspresów jak ognia.
Zatem przedstawiam jedną z ulubionych elementów odzieży wieczorowej:)
I jedno jeszcze w niej jest super: na weselach nikt nie miał takiej samej:)
W planach: szukam, wertuje, porównuje tkaniny do torebeczki, zastanawiam się nad alcantarą (podobno podobna do zamszu). Nadaje się?
Pozdrawiam!!!
Nie mam pojęcia czy alcantra będzie się nadawać ale życzę powodzenia w poszukiwaniach pomysłów.
OdpowiedzUsuńSukienka piękna!! Pomysł z koronką-rewelacja.Kochać koronki:))
OdpowiedzUsuńŚwietna :) Koronka jest super :)
OdpowiedzUsuńSamodzielnie uszyta sukienka to najlepsza rzecz pod słońcem. Dodatkową nagrodą jest właśnie to o czym piszesz - to, że nikt nie ma takiej samej. Też bardzo to sobie cenię.
OdpowiedzUsuń