Przedstawiam także koroneczke, która miała być ale...jej nie ma. Wszywanie podszewki jest zdecydowanie dla cierpliwych i bardziej doświadczonych dlatego też...koronka będzie miała zastosowanie w innym projekcie. Zdecydowanie na tyle roboty wolałabym uszyć jakiś żakiet, bo tylko rękawy doszyć i gotowe.
W roli pierwszoplanowej guziczki...mmm lubię takie jakby ażurkowe. Nie ma co wiele roboty zrobiły, choć w dzierganiu dziurek na owe guziczki muszę się zdecydowanie podszkolić.
Coś na osłodę...a był wczorajszy późny wieczór. Wielka chęć na coś z dużą ilością kalorii była niczym nieokiełznana (ale nie aż tak bardzo żeby wychodzić do sklepu), więc czym prędzej zmieszałam parę eliksirów i w oczekiwaniu 20 minutowym wyszło to...
Może nie koniecznie eliksirów, ale coś co było pod ręką albo w szafce. Dlaczego je pokazuje? Wyjaśnie przy okazji następnego postu, ponieważ te babeczki a w zasadzie mufinki będą miały duży związek z moim blogiem.
Dziękuje za uwagę i życzę udanego i milusiego wieczorku:*
Bardzo udana kamizelka. A co do podszewki - dobrze, jeśli się ją wszyje, bo wtedy nic się nie wypycha i można sobie rozpiąć żakiet albo kamizelkę i nie martwić się, że szwy widać, ale... do pierwszej walki z podszewką trzeba się przygotować psychicznie i jeśli mogę radzić, to najlepiej poeksperymentować na prostej spódnicy.
OdpowiedzUsuń