Pierwsze podejście do makaronsów a raczej już po polsku makaroników z niesamowitej strony z wypiekami udał się w 50% czyli smakuje ale nad wyglądem muszę popracować. Krem jest tak boski że mogłabym go jeść i jeść (w moim wydaniu jagodowy).
Rozwiązaniem idealnym wydawałoby się zabranie maszyny do kuchni :]
Pozdrawiam i obiecuję więcej szyciowego życia w listopadzie. (Strasznie nie lubię październików w pracy.)
MM
Uwielbiam "macarons"! Jak jestem w Paryżu wydaję na nie fortunę zawsze, ale warto!
OdpowiedzUsuńu wyglądają smakowicie aż mi ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńMakaroniki są świetne, ale jak dla mnie zbyt pracochłonne ;)
OdpowiedzUsuńTwoje są fajne kolorystycznie :)
Mniam! Chyba też zacznę pracować nad masą na zimę ;-)
OdpowiedzUsuń