Już jakiś czas temu wspominałam o wyrzynarce a efekt współpracy z nią już stoi na swoim miejscu dobre dwa tygodnie.
Zacznę od efektu końcowego:
Morskie szaleństwo |
Pomysł i założenie były takie: wykonać od początku do końca pudełka (dwa 25x25 i jedno mniejsze) ze sklejki w której posiadanie weszłam dzięki mężowi i wyciąć, skleić, pomalować to sama!
Największy problem był z wyrzynarką bo nie miałam wcześniej takiego narzędzia w ręku ale to nie takie trudne jak się wydaje i wcale nie trzeba mieć dużo siły a tym bardziej być facetem.
Tu już powycinana czekała na szlifowanie papierem ściernym. |
Po powycinaniu należało to wygładzić bo takie strzępy się porobiły a potem oczywiście klejenie (klej do drewna z dozownikiem polecam). Szkoda że zdjątek nie porobiłam bo po sklejeniu tak rach ciach nie schnie więc dociskanie tego wyglądało komicznie. Kostka, cegła komponowała się na drewnie przecudnie.
Po wyschnięciu nałożyłam pastę strukturalną aby wyrównac co tam trzeba i zrobić ciut bardziej krzywo tam gdzie jest za prosto. To też wyschło i nareszcie malowanie.
Jeden za drugim przed nałożeniem decoupage. |
Malowanie to już z górki. Farba akrylowa: biała, błękit ale taki wpadający w morski i ciemny morski oczywiście poziomy naniesione w fale.
Potem rybki, muszelki i statki (naniesione dzięki serwetką metodą decoupage) i malowanie lakierem. Wybrałam lakier do mebli bo ma delikatniejszy zapach. Trzy razy malowane z każdej strony a pomiędzy drugą a ostatnią warstwą ciut porporiny złotej dla udziwnienia.
Uff a teraz mam porządek. Bo podnoszenie wszystkiego pojedynczo przy wycieraniu kurzu było denerwujące.
Pozdrawiam:]
MM